Reklama

Po co te nerwy - Listy do M. w kinie Łydynia

03/01/2012 17:23
Zabiegani, zestresowani i ogarnięci przedświątecznym szaleństwem, chętnie słuchamy o miłosnych perypetiach rozgrywających się na tle zaśnieżonych ulic. Historie pełne zbiegów okoliczności, życzliwości nieznajomych i zabawnych sytuacji potrafią zaciekawić nas dynamiką akcji. Przecież przez kilka tygodni grudnia wydaje się, że niemożliwe jest, aby zdążyć z przygotowaniami na czas, a każda następna doba jest krótsza od poprzedniej. To właśnie pośpiech sprzyja niecodziennym zdarzeniom, których w "Listach do M." jest niezwykle dużo.



Okres świąteczny to nierzadko czas zarobku na dwa miesiące z góry. Styczeń jest synonimem suszy gospodarczej, spowodowanej nadwyrężeniem budżetów domowych. Aby powrócić do równowagi finansowej, potrzebujemy odpoczynku od poważniejszych zakupów. Do sklepów z meblami, AGD i RTV, wracamy w okolicach marca, a po biżuterię wpadniemy tylko na chwilę z okazji Walentynek, rocznicy lub urodzin. Cały ten stres związany z podejmowaniem ważnych decyzji odnośnie zakupu nowego wyposażenia do domu, doborem odpowiedniego prezentu dla najbliższych oraz dopięciem przygotowań na ostatni guzik, powoduje, że czasem wszystko nagle się sypie, układa zupełnie inaczej niż zaplanowaliśmy, ale i tak nie jest źle, a nawet bywa lepiej.



Listy do M. to polska komedia, o zgrozo, zabawna. Choć nie będzie to raczej śmiech do łez, to jak na polską produkcję, warto obejrzeć. Jest to film zrealizowany w Polsce, nie podlega to dyskusji, lecz przez kilka miesięcy postprodukcji, ujęcia dopieszczono do globalnego stylu. Zdjęcia rozpoczęły się 27 stycznia 2011, a zakończyły w marcu, więc do premiery, która odbyła się 10 listopada, upłynęło ponad pół roku. Jeśli nie jesteśmy fanami dużego ekranu i wolimy obejrzeć film w domowym zaciszu to na początek proponuję "To właśnie miłość". W brytyjskiej komedii z 2003 roku zauważymy nie tylko podobieństwo w plakacie, ale także wiele wątków, podsuwających pewne myśli.



To jak stworzyć polski hit? Potrzebni są dotychczas mało aktywni scenarzyści, Karolina Szablewska i Marcin Baczyński. Doświadczenie Baczyńskiego przy tworzeniu serialu "13 Posterunek", zaowocowało w "Listach" dostarczeniem tego rodzaju humoru, za którym wielu widzów tęskni. Dodajemy kilka motywów bardzo podobnych do zagranicznych produkcji, przy patelni stawiamy słoweńskiego reżysera - Mitja Okorn, wlewamy fabułę, podgrzewamy i odpowiednio rozprowadzamy. Kiedy jest już gorąco, wrzucamy mieszankę znanych aktorów. Maciej Stuhr, Paweł Małaszyński, Piotr Adamczyk czy niemal wszechobecny Tomasz Karolak to nie wszyscy znani aktorzy, których zobaczymy w "Listach do M.", dodamy do tego pięknie ujętą Warszawę i sukces prawie gwarantowany. Odgrzany kotlecik praktycznie gotowy.



Jest to świetna pozycja na chwilę przerwy w przedświątecznym szale. Niestety mieszkańcy Ciechanowa mieli jeszcze większego pecha niż zazwyczaj. Z reguły w naszym kinie możemy spodziewać się filmu około miesiąc po premierze, tym razem pozostało nam porównywanie naszych wspomnień z wydarzeniami na ekranie. W kinie Łydynia "Listy do M." grane są od 26 grudnia, czyli drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia. Półtora miesiąca po premierze, kilka dni po okresie o którym mowa w filmie i wszystko zaprzepaszczone. Zmęczeni czerwonym panem z brodą, który jest zwiastunem lżejszego portfela, możemy mieć problem wczuć się w fabułę. Nagrywana podczas ubiegłej zimy sceneria nie ma nic wspólnego z tym co widzieliśmy przed wejściem do kina, ani z tym co zobaczymy po jego opuszczeniu, a dźwięk na sali w ciechanowskim kinie Łydynia nie ma nic wspólnego z frajdą. Na początku seansu byłem zszokowany wrażeniem, że głos dobiega jedynie zza ekranu, siedząc w trzecim rzędzie od tyłu ledwo cokolwiek słyszałem. Po chwili dźwięk był głośniejszy, lecz nadal boczne nagłośnienie nie dawało oznak życia. Czy poszedłem do kina, aby słyszeć gorsze audio niż amatorskie, we własnym pokoju? Obraz jak obraz, trzeba oglądać to co jest. Dobrze, że nie były to "Listy do M. 3D", znowu wściekłbym się, że nic z 3D, oprócz trzech par drzwi przy wejściu do Powiatowego Centrum Kultury i Sztuki w Ciechanowie, nie ma. I tak dobrze, że filmy są w 2D, a nie 1D, bo przecież przy wejściu są otwarte jedne drzwi. Technika idzie w złym kierunku, 9 lat temu w kinie Łydynia była okazja do obejrzenia "Mali Agenci 3D: Trójwymiarowy odjazd" i faktycznie tak było. To ja już wolałem stare fotele i ciekawszy film.



Zależało mi na tym filmie i konkretnych miejscach. W związku z brakiem możliwości zarezerwowania miejsc on-line, zadzwoniłem i poprosiłem o bilety na konkretne miejsca, podałem nazwisko, upewniłem się, że zostałem dobrze zrozumiany i podziękowałem, standard. Jak dobrze, że jednak dość wcześnie dotarliśmy do kina, przód kolejki zastygł w bezruchu, a ogon coraz bardziej się wydłużał i wił. Nastąpiła zmiana na stanowisku kasjera i kolejka ruszyła z kopyta. Niestety, każdy kto chciał przepłacić i dokonać zakupu jakiejkolwiek żywności słyszał, że może zakupić same bilety, jedzenie później. Acha, płacę za bilety i mam stracić jakiś wątek filmu, jeśli chcę zjeść? Spojrzałem do tyłu, rozumiem, długa kolejka, mało czasu do filmu, no dobra, przyśpieszę sprzedaż biletów o te piętnaście sekund. Przyjdę później. Bilety nie były odłożone, ani zarezerwowane, ale nie ma czasu pytać o powody, rozumiem zniecierpliwienie ludzi, którzy przychodzą do kina obejrzeć film, a nie czekać w kolejce z winy czyjejś organizacji. Po zajęciu miejsc ponownie udałem się po jedzenie, mam bilety, skorzystam z faktu, że film się jeszcze nie zaczął. Ponownie stoję w kolejce, uczciwie. Wyliczyłem drobne, ich w kasie nigdy za mało. Uprzejmie proszę o słone paluszki, teraz tylko bilety, ok, dlatego uczciwie stałem w kolejce drugi raz, teraz tylko bilety, następny. Państwo proszą o dwa bilety i rogala, tylko bilety, wstawiają się za mną, przecież to tylko głupie paluszki, w dodatku prawie dwa razy droższe niż w zwykłym sklepie. Po co te nerwy. Victoria! Czas na film, dziesięć minut po 18, światła zapalone, nagle gasną i od razu rozpoczyna się film. Super, przecież często same reklamy trwają ponad dwadzieścia minut.



Do ostatniej chwili miałem wrażenie, że głośniki z tyłu i po bokach są wyłączone lub niewyregulowane odpowiednio. Choć film jeszcze trwał, niektórzy widzowie uznali, że zobaczyli wszystko czego potrzebowali i mogą iść. Było jeszcze ciemno, aktorzy odgrywali swoje role, a na tle ekranu widać było ubierające się postaci, które gnały do wyjścia, co by nie musieć czekać pół minuty przy wyjściu z sali. Dobrze, że w polskich filmach rzadko w trakcie napisów końcowych pokazywane są wpadki, szkoda pracy montażystów. Podczas, gdy na ekranie oglądalibyśmy nieudane sceny, które rozśmieszały całą ekipę filmową, widzowie otwieraliby już drzwi do mieszkania.



I tak oto powstaje problem. Iść do kina w naszym mieście i w trakcie seansu słyszeć np.koncert odbywający się piętro niżej, oglądać film w 3D bez 3D, czy może poświęcić kilka godzin więcej, pojechać do Warszawy wygodnym Elfem, w obie strony zajmie to niecałe cztery godziny, do tego film plus jakieś inne zajęcia. Przypuśćmy, że mamy do wyboru film w dniu premiery, świetne nagłośnienie, obraz dobrej jakości, trójwymiarowy - jeśli w tej technologii go nagrano, poświęcone osiem godzin, koszt około 50 zł przeciwko projekcji dwa miesiące po premierze, albo wcale, za mniej niż 20 zł, lecz m.in. w zupełnie innych fotelach.

Po co te nerwy, przecież każdy potrafi kalkulować i wybierze najwygodniejszą dla niego opcję. Nic na siłę. Widz dla kina czy kino dla widza?

Bartosz.


W kinie Łydynia możemy oglądać "Listy do M" do 5 stycznia.


2 stycznia - kino nieczynne



3-5 stycznia Listy do M., 116 minut




godz. 16:00
godz. 18:00
godz. 20:00

Cena biletów: 13 zł, bez ograniczeń wiekowych

Aplikacja ciechanowinaczej.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Ciechanowinaczej.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do