
Wczorajszy poniedziałek nie należał do tych najbardziej udanych. Nie ma chyba nic gorszego niż budzik w poniedziałkowy poranek, a tym bardziej taki dzwoniący kilka minut po 4 rano.
Poranne wstawanie nie należy do tych moich ulubionych czynności, no ale niestety aby mieć za co się utrzymać trzeba pracować. Rynek pracy w naszym mieście jaki mamy, chyba każdy wie. Pozostało mi więc znalezienie płatnej pracy w stolicy. Żona o przeprowadzce nie chciała słyszeć, więc pozostały dojazdy do pracy środkiem transportu jakim jest PKP. Szczęście w nieszczęściu firma w której pracuje znajduje się kilka kroków od stacji, więc nie jest jeszcze tak źle.
Wracając do tematu. Dotarłem na stacje PKP w Ciechanowie, szczęśliwie siedzę już w pociągu z myślą, że zanim dojadę do Warszawy zdrzemnę się trochę. Jak pomyślałem, tak i zrobiłem. Niestety pech chciał, że mój sen szybko się skończył. Stacja Nasielsk i pociąg stoi. Jest AWARIA!.
Co prawda pociąg z Nasielska do Warszawy był 25 minut później, co nie zmienia faktu, że dojeżdża tylko do Warszawy Gdańskiej a firma jest za Zachodnim. I tu sytuacja zaczyna się komplikować. Spóźnię się do pracy, a tam jak zwykle szef będzie czekać z zegarkiem w ręku i sprawdzać kto się spóźnia - i będzie po premii.
Nieprzytomny rano zapomniałem o "komórce" podłączonej pod ładowarkę. Ach ta dzisiejsza technologia smartfonów, co to za telefon gdzie bateria nie jest w stanie wytrzymać weekendu. Zadzwonić, nie zadzwonię, bo nie pamiętam numeru telefonu do szefa. Cóż, jakoś trzeba to będzie przeżyć.
Półgodzinne spóźnienie do pracy. Szef przyjął moje wytłumaczenie - dziś zostaje pół godziny dłużej i sprawa załatwiona. Nie lubię się spóźniać, a to zdarzyło mi się po raz pierwszy. W pracy dzień minął dość szybko, nawet te półgodziny, w trakcie których nadrobiłem zaległości. No to teraz biegiem do pociągu. Mam całe 12 minut. Jak myślicie zdążyłem??
Kiedy wpadłem na peron zobaczyłem tył odjeżdżającego pociągu. To teraz znowu kombinacja i trzeba dostać się jak najszybciej na "Gdański". Idąc na przystanek autobusowy, zatrzymało się obok mnie auto. To było auto szefa. Zdziwiony wsiadłem i tym szczęśliwym zbiegiem okoliczności dotarłem na czas na kolejny pociąg.
W drodze powrotnej myślałem tylko o prysznicu kolacji i o tym aby taki poniedziałek już więcej mi się nie przytrafił.
/so/
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie