
Ciechanowski Sąd opublikował kilka dni temu uzasadnienie wyroku będącego efektem sporu o przysłowiową miedzę. Takie sprawy ciągną się latami, a największe korzyści, jakie z nich odnoszą, mają na ogół adwokaci. A jak było tym razem?
W tym konkretnym przypadku spór dotyczył nieutwardzonej gminnej drogi, położonej w gminie Sońsk, usytuowanej między nieruchomościami rolnymi. Przebieg tej drogi gminnej był sporny. Jej położenie i usytuowanie wobec nieruchomości sąsiednich ustalone zostało w postępowaniu rozgraniczeniowym. Od lat 90-tych XX wieku do 2012 r. jeden z rolników uprawiał zarówno grunty należące do niego, jak i poletko należące do sąsiada, leżące po drugiej stronie wspomnianej drogi gruntowej. Do takiego wniosku doszedł w każdym razie geodeta, który w 2007 roku na nowo odtworzył przebieg działek i wtedy rolnik stracił poletko należące w rzeczywistości do sąsiada. Rolnik nie zaakceptował ustaleń geodety i wszystko byłoby po staremu, ale sąsiad sprzedał swoje grunty nowemu właścicielowi. Ten po trzech latach, w 2015 roku, uznając, że przebieg drogi został w sposób wiążący ustalony w 2007 r., w ramach czynności geodezyjnych – zaorał sporną drogę na środkowym odcinku i zaczął przejeżdżać w tym miejscu przez grunty uprawiane pierwotnie przez pierwszego rolnika. Zaoranie części drogi sprawiło, że dwaj właściciele sąsiednich gruntów nagle nie mieli jak dojechać do swoich pól. Dlatego jeździli po zasiewach, w miejscu, gdzie dawniej była gminna droga.
Rolnik, który zaorał część drogi próbował uniemożliwić sąsiadom przejazd. W latach 2016 – 2018 podejmował próbę „odgrodzenia” swoich gruntów, poprzez ustawianie na granicy przez siebie uznawanej kołków drewnianych i rozwieszenie pomiędzy nimi sznurka i siatki nylonowej. To nic nie dało, bo sąsiedzi rozmontowywali prowizoryczne ogrodzenie i mimo sprzeciwu, dojeżdżali do swoich pól.
Sprawa trafiła do ciechanowskiego sądu. Właściciel upraw, po których przejeżdżali sąsiedzi zażądał od nich ostatecznie ponad 10 tys. zł odszkodowania. Na tyle wycenił on szkody, jakie mieli oni wyrządzić od 2016 roku, jeżdżąc po jego uprawach (kukurydza, zboża, ziemniaki).
Pozwani rolnicy starali się jeździć ciągnikami ze sprzętem rolniczym tą samą linią, w obrębie wytyczonych już wcześniej (wyjeżdżonych) śladów, tak by ograniczyć szkody w uprawach. W okresie, kiedy właściciel gruntu na trasie ich przejazdów ustawiał kołki – oni je usuwali, przekładając na bok.
Sporny teren stanowił pas o szerokości 3 metrów i długości około 360 metrów, czyli około 10 arów. Rolnicy nie przejeżdżali po całym tym terenie. Ostatecznie, po zweryfikowaniu, okazało się, że było to około 7,7 ara.
Nowy właściciel wystąpił do sądu o wydanie prawomocnego wyroku w sprawie o naruszenie posiadania. Taki wyrok w 2020 roku wydał Sąd Okręgowy w Płocku. Mimo to dwaj rolnicy dalej dojeżdżali do swoich pól przez zaorany fragment drogi. Właściciel z tego powodu wystąpił o ukaranie ich grzywną. Ciechanowski sąd odrzucił ten pozew, ale Sąd Okręgowy zmienił ten wyrok i nakazał zapłacić im po 1 tys. zł. Zapowiedział jednocześnie, że dalsze korzystanie z drogi będzie zagrożone kolejną grzywną, tym razem po 3 tys. zł.
W sprawie dotyczącej wypłaty odszkodowania za zniszczone plony, pozwani rolnicy tłumaczyli się w Sądzie Rejonowym w Ciechanowie, że przejeżdżali przez grunty, gdyż tamtędy miała przebiegać droga gminna, zapewniająca dostęp do ich działek, a innego dojazdu do swoich pól (po zaoraniu „starej” drogi) nie posiadali.
Choć sąd rozumiał ich intencje (konieczność dojazdu do pól), to jednocześnie nie miał wątpliwości, że właścicielowi gruntu należy się odszkodowanie za zniszczone uprawy. Do tego związany był także wyrokiem Sądu Okręgowego w tej sprawie. Nie obyło się bez powołania biegłego.
Przebieg gminnej drogi gruntowej ostatecznie został zweryfikowany. Mimo to rolnicy nie uniknęli konieczności zapłaty odszkodowania.
- Nie stanowi usprawiedliwienia dla zachowań pozwanych to, że naruszenie posiadania nastąpiło w granicach pasa gruntu, wyznaczonego przez geodetę w postępowaniu administracyjnym, jak również to, że ostatecznie (co przesądzone zostało w postępowaniu rozgraniczeniowym) przebieg tej drogi gminnej okazał się zgodny z ich stanowiskiem. Wiedzieli bowiem, że przejeżdżają po uprawach powoda, co było wówczas działaniem bezprawnym – uzasadnił ciechanowski sąd.
Ostatecznie obciążył ich za szkody w uprawach kwotą ponad 2,5 tys. zł, którą mają zapłacić solidarnie. W pozostałym zakresie pozew został odrzucony. Z tego powodu ten, kto wniósł sprawę do sądu, ma wypłacić obu rolnikom kwotę 1670 zł tytułem zwrotu kosztów procesu, a także zapłacić ponad 1845 zł na rzecz sądu tytułem pokrycia wydatków m.in. powołania biegłego. Z tego samego powodu obydwaj rolnicy mieli wpłacić do sądu ponad 615 zł.
Nie wiemy, ile jedna i druga strona sporu zapłaciła za wynajęcie adwokata. Zważywszy, że spór sądowy trwał kilka lat, podejrzewamy, że nie mniej niż kilka tysięcy złotych. Wartości zszarganych nerwów, złych emocji, straconego czasu, policzyć się raczej nie da, ale to też nie jest bez znaczenia.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Chłop polski jest pazerny na ziemię,zwłaszcza czyjąś.Zaoruje drogi i miedze powiększając swój areał gruntów.A resztę zła w tej materii czynili dawniej nieuczciwi i przekupieni geodeci.Dziś jest dużo lepiej,ale trudno rozstrzygnąć dawniejsze spory.
Ja też bym chętnie zapierdzielił sąsiadowi trochę ziemi. I zrobię to. Jestem z ZSLu to chyba mam prawo rozumieć prawo, tak jak je rozumiem.
Kogo obchodzą takie rzeczy, a komentarze idiotów.
Jak to sąd głupawy i tylko takimi wyrokami potwierdzają co o nich sądzi społeczeństwo. Problemem są chyba decyzje urzędów państwowych i tu jest problem , wina i kara .
Dwóch chciwych pisiorków pokłóciło się o miedzę i poszli do sądu. Po co to tyle szumu na tym portalu. Jest święte prawo własności. Nawet jak na dwa palce mu zaorał to ma mu zadość uczynić:) Kiedyś za taką akcję z miedzą to po polu się z kosami ganiali:) A teraz to sądy się muszą zajmować takimi głupotami:)
Skąd wiedzą, że to pisiorki? Biorąc pod uwagę zachowanie i nic nierobienie sobie z wyroków Sądu to przywilej lemingów z koalicji rządzącej. Także Kargul i Pawlak komentarz kula w płot. Na co Ci była ta nienawiść i miłość do ***** ***!? Znowu nie wyszło, znowu leming pokazał swoją głupotę Hahahaha
Cały ten artykuł przypomniał mi sytuację, gdy Ania Pawlak tłumaczyła Shirley zawiłości zaorania ziemi "na trzy palce"
Na wsiach dominuje pis - i widać tej głupoty efekty.
Twój ojciec latał za stodołę a ty teraz wielki mieszczuch.
Rolnik zaorał drogę gminną, zasiał na niej, zbierał i jeszcze pozwał ludzi przejeżdżających przez pas, w którym przebiegała droga i wygrał. Brak słów.
Ludzie, czy wy naprawdę nie macie innych problemów jak kłótnie o kawałek ziemi? Zamiast usiąść przy flaszce, pogadać, dogadać się, żyć ze sobą w zgodzie, pomagać sobie nawzajem, to żyjecie jak pies z kotem. Jest mi wstyd, po prostu najzwyczajniej w świecie wstyd, że żyje w katolickim kraju, gdzie ludzie co niedziela latają do kościoła na pokaz, a jak z niego wyjdą zamiast jeden drugiemu pomóc, to utopiłby go w łyżce wody. Tfu!
O ileż tu "mędrców", rozsądkowych, ustępliwych dobroludziów z anty pis i pis. Wszyscy lepsi i mądrzejsi jedni od drugich. Jak zawsze jak jest problem to punkt widzenia zmienia się diametralnie od punktu siedzenia. Jak by to było twoje trzy palce, jak byś ty za nie płacił podatki, jakby ktoś zaorał i postawił szykany na jedynej drodze dojazdowej do twojej posesji wg własnego widzi mi się, jak by to ktoś zamurował na drugim piętrze klatkę schodową w bloku kilkupiętrowym i wmurował tam zamykane drzwi jedynie jednym własnym kluczem to byś jeden z drugim od razu wiedział w czym jest problem. Tylko jeden komentujący widzi w czym jest problem reszta dobroludziów w łyżce wody przy pierwszej okazji a nawet bez okazji by drugiego utopiła. Jak nie ma okazji to okazja zawsze się znajdzie. I takie fora są najlepszym na to dowodem.