
Na pytanie czy jest nauczycielem z powołania odpowiada, że u niego było odwrotnie: Najpierw został nauczycielem, a dopiero później obudziło się w nim powołanie. Po ukończeniu astronomii wrócił do rodzinnego miasta Ciechanowa. Przyjął posadę nauczyciela w Technikum Ekonomicznym i odkrył, że nauczanie sprawia mu niesamowitą radość i satysfakcję. Po 4 latach, w 1988 roku, zmienił placówkę na I Liceum Ogólnokształcące im. Zygmunta Krasińskiego w Ciechanowie i pracował tam przez następne 24 lata - aż do środy 19 września 2012. Jego odejście wywołało niemałe zamieszanie wśród społeczności szkolnej.
O tym, co tak naprawdę się wydarzyło i jaka jest prawda, każdy z Was będzie musiał odpowiedzieć sobie sam, my natomiast spróbujemy Naszym Czytelnikom przybliżyć wersję wydarzeń, według każdej ze stron.
„Zostawiłem tam jeszcze książki, kubek, z którego codziennie piłem kawę”
Pan Nałęcz prowadził lekcje w I LO w Ciechanowie oraz w Gimnazjum STO. Jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego, do nauczyciela zwróciła dyrekcja Liceum I LO im. Henryka Sienkiewicza w Płońsku, z prośbą o podjęcie pracy w wymiarze 4 godzin lekcyjnych w tygodniu, wśród klas maturalnych. Prośba wynikła z powodu zwolnień lekarskich nauczycieli tamtejszego liceum i troski o przygotowanie maturzystów. Z racji niewielkiej ilości godzin w placówce macierzystej, fizyk postanowił przyjąć propozycję, pod warunkiem, że będzie miał lekcje w środę (z powodów prywatnych). Po ustaleniach z vice-dyrekcją „Krasiniaka” i z koleżanką odpowiedzialną za plan, wszystko zdawało się iść dobrze. I przez pierwszy tydzień roku szkolnego tak było.
Po tygodniu pojawiła się informacja o zmianach w planie w I LO i zarządzono zebranie w dniu 12 września. Nikt nie wiedział o co chodzi, a nauczyciel fizyki zaczął się martwić. Teraz wie, że musiał po prostu coś przeczuwać. W dniu zebrania, nie zdążył do Płońska na lekcje. Okazało się, że zmiany dotyczą tylko kilku osób - w tym jego - wyjazdy w środy do Płońska były niemożliwe.
- Na szczęście byłem przygotowany na taką sytuację. Złożyłem do dyrekcji podanie z prośbą o uwzględnienie pracy przez 3 godziny lekcyjne w środy – mówi nauczyciel.
Popołudniu sam znalazł wyjście z tej sytuacji. Za pomocą drobnej zamiany z inną nauczycielką, korzystnej z resztą dla obu stron, problem zostałby rozwiązany. 13 września składa więc pismo z propozycją zmian i słyszy, że dyrekcja ma 30 dni na odpowiedź. Jak więc pozostałe placówki, w jakich pracował Pan Nałęcz, miały dopasować plany lekcji? Nauczyciel nie poddawał się, rozmawiał z zastępcami dyrekcji, obiecali pomóc. W poniedziałek całą trójką stawiają się w sekretariacie. Początkowo Pani Dyrektor nie chce ich przyjąć, po godzinie nauczyciel dostaje odmowną decyzję w sprawie niewielkiej zmiany w planie.
- Nie wiedziałem już co zrobić. Powiedziałem więc: Przykro mi, dziękuję za współpracę. Podałem rękę i wyszedłem do pielęgniarki, bo źle się poczułem. Z racji wysokiego ciśnienia pojechałem do szpitala.
Po powrocie ze zwolnienia lekarskiego, w środę 19 września, Pan Nałęcz dostaje od dyrekcji pismo, w którym czyta, że ponieważ nie poinformował on szkoły o podjęciu dodatkowej pracy w Płońsku, nie będzie to powodem zmian w planie. Nie pozostało mu więc nic innego, jak złożyć wymówienie za porozumieniem stron. Zaraz po tym, udaje się na oddział kardiologiczny i znów z powodu złych wyników badań dostaje, tygodniowe tym razem, zwolnienie lekarskie. Pan Nałęcz próbował uzyskać pomoc w Starostwie Powiatowym, niestety pomimo dobrych chęci nic nie udało się wskórać.
Czwartkowy strajk uczniów wzbudził w fizyku ciepłe uczucia. Zobaczył, że ktoś go docenił, że ktoś chce walczyć razem z nim i o niego. Licealiści przyszli pod jego dom i prosili, by poszedł wyjaśnić sprawę, wycofać wymówienie. Dał się namówić i idzie z młodzieżą. Rozlegają się brawa. Ponieważ zmiana planu miała rzekomo nastąpić ze względu na prośbę jednych z rodziców, przyjeżdżają oni do szkoły i cofają prośbę. Dyrekcja po 2 godzinach przyjmuje nauczyciela w obecności księgowej. Uczniowie natomiast nie chcą się rozejść, czekają na decyzję w holu. Decyzja jest jednak nieodwołalna – nauczyciel otrzymuje pismo o rozwiązaniu stosunku pracy z dniem 19 września 2012 roku. Nie pozostało mu nic innego jak podpisać dokument. Zaznaczył datę otrzymania dokumentu - 20 września 2012 roku. Zapewniono go, że to już wszystko.
- Spędziłem w tej szkole prawie całe swoje życie zawodowe. Blisko 25 lat. Podłączałem tam Internet – pamiętam, to było coś wielkiego. Zostawiłem tam jeszcze książki, kubek, z którego codziennie piłem kawę. Jest mi po prostu szkoda.
„Każdy nauczyciel ma prawo podejmować decyzje związane ze swoim zatrudnieniem”
Z punktu widzenia dyrekcji sprawa wygląda trochę inaczej. Zmiana planu lekcyjnego, od dnia 17.09 nie mogła być spowodowana podjęciem pracy w Płońsku przez Pana Nałęcza, ponieważ nikt z dyrekcji nie został o tym fakcie poinformowany. Nauczyciel fizyki nie zgłosił przed rozpoczęciem roku, ani później, w momencie zapowiedzi zmiany planu lekcji, chęci współpracy z płońskim liceum. Dyrekcji I LO w Ciechanowie znany był tylko wymiar zatrudnienia w macierzystej placówce – 18/23 oraz w STO 4/18.
- Zmiany w planie następują z powodu różnych sytuacji (np. długotrwałe zwolnienia lekarskie nauczycieli, urlopy macierzyńskie, sytuacje losowe), ale nigdy plan nie będzie zmieniany z powodu dodatkowego zatrudnienia pełnoetatowych nauczycieli. Dodatkowa praca nie powinna kolidować z pracą w macierzystej placówce, tj. z godzinami pracy I LO (8.00-14.20) i winna być dostosowana do podstawowego miejsca zatrudnienia, lub zgłoszona wcześniej, by móc plan dostosować – mówi Pani Dyrektor I LO Marzanna Zmysłowska.
Choć cała sprawa może wyglądać na utrudnianie p. Nałęczowi podjęcia pracy w Płońsku, władze szkoły uważają, że była to prosta sprawa – nauczyciel podjął decyzję o rozwiązaniu umowy ze szkołą, dyrekcja się do niej przychyliła, a całe zamieszanie nie jest potrzebne.
- Każdy nauczyciel ma prawo podejmować decyzje związane ze swoim zatrudnieniem. Pan Nałęcz złożył wniosek o rozwiązanie stosunku pracy z dn. 19.09.2012r. na mocy porozumienia stron. Nie rozmawiał ze mną o takim zamiarze. W dniu 20.09 przychyliłam się do jego prośby. Nie widzę powodu, dla którego akurat ta decyzja nauczyciela ma być publicznie dyskutowana.
Wydarzenia z czwartku, 20 września, zostały potraktowane jako demonstracja niezadowolonych uczniów i trwała raptem około 15 minut. Po wyjaśnieniach dyrekcji wrócili oni na lekcje. Zachowanie młodzieży jest całkowicie zrozumiałe, ponieważ mieli prawo zareagować emocjonalnie na fakt odejścia lubianego przez nich nauczyciela. Nie poniosą oni żadnych konsekwencji swojego zachowania:
- To nie był strajk, bo wszystkie lekcje się odbyły. Szanuję postawę uczniów zatroskanych o swoją edukację i mogę zapewnić, że zostały zaplanowane fachowe zastępstwa za p. Nałęcza już od 24.09.2012. Uczniowie nie poniosą żadnych konsekwencji, tym bardziej, że wielu z nich dziś przepraszało za swoje może zbyt emocjonalne podejście do faktu zakończenia przez p. Nałęcza pracy w I LO.
„…jesteśmy tylko pionkami, których zdanie się nie liczy”
Ci, którzy w całym sporze zostali może nieco pominięci, a jednak znajdują się w centrum zainteresowania, mają jeszcze inne zdanie na temat całej sprawy. W czwartek postanowili zebrać się w holu, ponieważ uznali to za najlepszy sposób pokazania jak bardzo zależy im na nauczycielu. Mieli nadzieję, że ktoś dopuści ich do głosu w tej sprawie:
- Myśleliśmy, że my, jako uczniowie mamy jakieś zdanie, co do nauczyciela, bo w końcu to on nas ma uczyć, aczkolwiek po tych całych zdarzeniach widzimy, że tak naprawdę nikomu nie zależy na uczniach.
Niestety, mają teraz poczucie, że dyrekcji na nich nie zależy, skoro nie wysłuchała ich apelacji i nie przyjęła z powrotem nauczyciela, który chciał wrócić. Choć mają jeszcze po naście lat, wyciągnęli swoje wnioski, wiedzą już, po której stronie się opowiadają.
- […]my, uczniowie, tworzymy tą szkołę, rodzice, którzy chcą czy nie chcą płacą podatek, który jak wiemy idzie na oświatę […] lecz po tych całych zdarzeniach, zastraszeniach, dochodzimy do wniosku, że nasze zdanie jest niczym […] my nic nie mamy do gadania, jesteśmy tylko pionkami, których zdanie się nie liczy […] może ktoś się w końcu obudzi i zrobi reformy, które będą korzystne i dla nas jak i nauczycieli.
Choć nie udało im się osiągnąć tego, o co walczyli, uczniowie Krasiniaka cieszą się, że podjęli inicjatywę. Ich zdaniem, dzięki temu przekonali się chociażby o tym, czym jest prawdomówność. Twierdzą, także że zastraszano ich zawieszeniem w prawach ucznia.
Nie pozostaje nam nic innego, jak mieć nadzieję, że uczniowie I LO nadal będą wierzyć, że warto manifestować swoje poglądy i bez obaw wyrażać to, co myślą, bo
„świat będzie taki, jakie są dzisiejsze dzieci” – Elżbieta Zubrzycka
Redakcja zaznacza, że pomysł powstania materiału wyszedł z naszej inicjatywy. Żaden z rozmówców nie nakłaniał do napisania powyższego artykułu. Redakcja zachowuje także pełną obiektywność do sprawy, poszczególne rozdziały zostały napisane na podstawie wypowiedzi rozmówców. Ocenę zostawiamy Państwu.
Monika J.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
I tu przeskoczyłeś mitomanie z forum gazety ? Wracaj tam i pisz swoje teorie dalej.
Gratuluję słusznej decyzji Pani Dyrektor... Pan JN sam obalił mit o swojej wielkości (pewne zachowania nie przystoją zacnemu nauczycielowi).
tak, jest WSPANIAŁY, nowy nauczyciel, który uczy z książki i nie wie która oś to x a która y. nie mozna bedzie zarzucic pani dyrektor zlych wynikow matur, bo za rok juz nie bedzie dyrektorka. proste. amen.
Ten nowy miał dziś dzień wolny i nie miał żadnych zajęć. Tyle są warte te komentarze pisane pod dyktando pani dyrektor
Nałęcz nikogo porządnie nie nauczył fizyki. Jego lekcje po prostu były nudne. Ten nowy już widać że jest lepszy
niczemu taki zachowanie nauczyciela(???) nie służy. Już się pan JN skompromitował do reszty. A walić ucznia w twarz? Dziwne, że jeszcze pan uczy gdziekolwiek. Zgadzam się z poprzednimi komentarzami. Setki nauczycieli straciło pracę, albo uczy na marnych godzinach, a ten chciał 3 szkoły obskoczyć i robi szum, że mu dyrekcja plany pokrzyżowała. Wielki "profesor" , który pracy i uczniów nie uszanował, Jak się dyrektorki nie lubiło to było na nią nie patrzeć i robić swoją robotę. Ja też mam surowego szefa, ale szanuje jego decyzję, a nie wypisuje bzdury na jego temat, bo szanuje pracę.
Po przeczytaniu tego artykułu nie wierzę, że ktoś mógł to napisać. Widać jak bardzo Ciechanów to zacofane i buraczane miasto skoro tematem tygodnia jest po prostu śmieszna historia jakiegoś nauczyciela z liceum. W tym mieście naprawdę się nic chyba nie dzieje skoro zajmujecie się tą sprawą. Artykuł na pewno nie jest obiektywny, widać za kim jest osoba pisząca ten artykuł. Kogo ma obchodzić historia pewnego "nieszczęśliwca" gdy wiele osób w naszym kraju nie ma wcale pracy? Co powiedzą Ci, którzy szukają pracy np. jako nauczyciel gdy widzą wielkie użalanie nad panem który chciał robić na 100 etatów, a sami nie znajdują nigdzie zatrudnienia? Skoro nie potrafi dobrze pozałatwiać swoje sprawy wg procedur to niech zachowa to dla siebie a nie robi z siebie wielkiego, jakże pokrzywdzonego bohatera młodzieży. Przykro mi gdy widzę taką "aferę" o jakąś idiotyczną sprawę, wiedząc, że praca w Ciechanowie jest ciężka do zdobycia. Nauczyciel-ofiara myśli, że dzięki rozgłosowi uda mu się to co zamierzał, a jego historia będzie rozpłakiwana w regionie. Pozdrawiam ludzi rozsądnych i proszę, aby czytelnicy patrzyli na tą sprawę z pewnym dystansem i po głębokim przemyśleniu, co się właśnie dzieje w I LO i tu w internecie.
Co to ma być? Tyle się spuszczać nad taką rozdmuchaną błachostką? W trakcie pisania tego artykułu, w polsce straciło pracę pewnie mnóstwo ludzi, mnóstwu przydarzyła się inna tragedia, a wy roztrząsacie to, że jakiś nauczyciel sobie nie dorobi. Jako uczeń też plan lekcji mi często nie odpowiadał, był zmieniany w ciągu roku po kilka razy, a ja musiałem się dostosować, zmienić tryb życia jak i pogodzić wszystko z zajęciami pozalekcyjnymi. Nie podoba się dyrekcja to walczcie z nią, nie podoba się władza, rząd też walczcie, ale przedstawcie realnie problem. Powiedzcie sobie szczerze, że jesteście dymani na każdym kroku, przez szkołę, pracodawce, urzędy i rząd i dopóki nie otworzą wam się oczy na prawdziwe problemy będziecie się przejmować kubkiem pana Nałęcza.
aaajjjaaajjajjj jaka krzywda!!!!! sam to pismo złozyles chlopie i przestan stekac
Zacytuje coś "Re: krasiniak - p. Jan Nałęcz sporowiem 23.09.12, 16:36 Odpowiedz Drodzy internauci. Czas włączyć się do dyskusji. Zaczęło się to latem tegoż roku. Dyrektor I LO w Płońsku miał duży problem. Sypnęła mu się kadra od fizyki. Dotychczasowa fizyczka poszła na zwolnienie lekarskie w związku z zagrożoną ciążą. Co było robić? W starostwie płońskim pracuje żona naszego Janka Fizyka. Starosta płoński musi dbać o swoje interesy. Dogadał się z żoną Janka i dyrektorem R.B., zatrudniamy drogiego Janka. Jankowi bardzo to się spodobało, przecięż jest znany ze skąpstwa na pieniądze, a i dobrze kombinował. Dyrektor daje mu kilka godzin (6), a w przyszłym roku proponuje cały etat. Niemożliwe, możliwe, wszak żona Janka to radca prawny w starostwie i nie ma problemu z załatwieniem etatu. Fizyczka szybko nie wróci (poród, macieżyński...., a czas leci). Jak wróci dostanie parę godzin, bo Janek już będzie bły..szczał w I LO w Płońsku. Ma godziny w krachu 23, ma godziny w gimnazjum sto (ale tylko w ostatnich klasach) ma godziny w Płońsku. Zaczyna się idylla. A po co mu godziny w Płońsku?. Przecież weszła nowa reforma, obcinają godziny chemikom, fizykom, itp. Grunt pali się pod nogami dla super fizyka (tak uważa) i dla gorszego fizyka, patrz. Witek (tak uważa), nie ma nagle etatu.Etat dostanie Witek, bo facet ma lepsze notowania i jak nie będzie wice w krachu to zostanie głównym do fizyki. W krachu Janek nie zostanie. Notowania naszego Janka lecą przecież w dół, to już nie ten sam geniusz co kiedyś, na lekcji gra w gry na tablecie, uczy na starym materiale. Czas uciekać i gdzieś przebimbać do emeryturki. Zanim się dyro w Płońsku kapnie, że ma wałkonia i obiboka emeryturka się będzie należeć. Aż tu nagle pojawia się problem ta wstrętna dyrektorka kracha zmienia plan (Nie ma prawa!!! Ja sobie tak wszystko wykombinowałem). Ja chcę przygotować dzieci w Płońsku do matury!!! Dyrektor z Płońska naciska, albo kilka godzi teraz, albo w przyszłym roku nici z etatu. Janek robi szopkę i wplątuje w to naiwne dzieciaki z kracha. W przyszłym roku wybory nowego dyrektora w krachu, czas utopić marzannę, czas topić kracha, nowy pracodawca będzie szczęśliwy. Czas nakręcić naiwne dzieci, czas wprowadzić żałobę po sobie, przecież jestem najlepszym sk.....ynem. Ja kocham dzieci!!! A że kiedyś jeden dostał w pysk ode mnie na lekcji, to przez przypadek, po co się wychylał. Ot i cała prawda drodzy internauci."
I właśnie przez taki "mydlenie oczu" uczniom nie wybrałam się do Krasiniaka .
I jeszcze jedna ważna sprawa. Dlaczego pani dyrektor nie podała powodu zmiany planu, który obowiązywał przez pierwsze dwa tygodnie września? Gdyby nie ta zmiana nie byłoby żadnego problemu.
pani "Dyrektor" Zmyslowska ma w tym roku ostatni rok swej kariery na tym szczeblu, to jest pewne ;] ona niszczy krasiniak.
Pani dyr pisze: "Nie rozmawiał ze mną o takim zamiarze. W dniu 20.09 przychyliłam się do jego prośby." Pani dyrektor podwójnie mija się z prawdą. Prosiłem o rozmowę, ale pani dyrektor nie chciała ze mną rozmawiać. Mówiłem, że mam ważne pismo, kazała zostawić je w sekretariacie i wyjść. Na rozwiązaniu umowy mam datę 19, września, czyli środa, a nie 20., czyli czwartek. To ważne, bo 20 września rano, gdy uczniowie zastrajkowali, wyszła do nich i mówiła, że jeżeli wycofam swoje podanie to będę mógł wrócić do pracy. I właśnie dlatego moi uczniowie przyszli pod mój dom z prośbą o wycofanie podania. Tymczasem nie miało to już żadnego znaczenia, bo pani dyrektor wcześniej podpisała rozwiązanie umowy ze mną. Uczniowie zostali więc oszukani.