Reklama

Właściciele słynnej wytwórni Warner Bros pochodzili z naszego regionu. Mija 100 lat od jej założenia [zdjęcia]

Z okazji 100-lecia powstania wytwórni Warner Bros, 4 kwietnia w Krasnosielcu - w powiecie makowskim - w sąsiedztwie Gminnego Ośrodka Kultury, odsłonięto mural poświęcony słynnym braciom – założycielom znanej na całym świecie wytwórni filmowej. Obecnie to olbrzymi "medialny" koncern, który jest także właścicielem jednej z polskich stacji telewizyjnych.

Wytwórnię założono 4 kwietnia 1923 roku. Obecnie ma ona siedzibę w Los Angeles w Kaliforni. Trzej jej właściciele urodzili się w Krasnosielcu, w powiecie makowskim.. 

Nic dziwnego, że imieniem Braci Warner 4 kwietnia br. nazwany został także miejscowy skwer. Dla Krasnosielca było to duże wydarzenie. Odsłonięto także okolicznościowe tablice. Teraz każdy, kto się tu pojawi, będzie wiedział, skąd pochodzili bracia Warner. Przed wyjazdem z Krasnosielca do Stanów Zjednoczonych, klepali biedę i z trudem wiązali koniec z końcem. Choć ich ojciec był szewcem, pod koniec XIX wieku posiadanie butów dla wielu było luksusem.

- Od dziś możemy również szczycić się pierwszym w gminie muralem przypominającym, że twórcy światowego kina pochodzą z Krasnosielca – podkreślał wójt tej gminy, odsłaniając okolicznościową tablicę.

Spośród czterech założycieli wytwórni Warner Bros. trzech przyszło na świat w Krasnosielcu, który wówczas znajdował się w zaborze rosyjskim. Mimo to nawet Warnerowie urodzeni już w Ameryce liznęli trochę języka polskiego.

100-lecie założenia Warner Bros sprawiło, że w Krasnosielcu wczoraj, 4 kwietnia, pojawiła się ekipa telewizji TVN, należącej obecnie do tego amerykańskiego koncernu. Z materiału tej stacji dowiadujemy się, że bracia sprzedali konia i zegarek, za co kupili rzutnik i zaczęli oferować usługi kina objazdowego. To był świetny pomysł, bo projekcje cieszyły się dużym zainteresowaniem. Bracia poszli zresztą krok dalej i z czasem zaczęli tworzyć produkcje filmowe. Po latach ich wytwórnia nabrała profesjonalizmu i stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych na świecie.

Z publikacji z Polskiego Radio dowiadujemy się zaś, że tylko jeden z braci – Itzak - urodził się w Stanach Zjednoczonych (jako Itzak), pozostali trzej tworzący razem z nim Warner Bros., czyli Harry (Hirsz), Albert (Aaron) i Sam (Szmul), pierwsze lata życia spędzili w Krasnosielcu. Ich ojciec Benjamin był szewcem. Rodzina przeniosła się za Atlantyk pod koniec lat 80. XIX wieku, przywożąc ze sobą nie tylko nadzieję na poprawę losu i zapał do interesów, lecz także odrobinę polskiej kultury z prowincji Kongresówki. "Warner" to nazwisko, które Benjamin przyjął już w USA, a za nim reszta rodziny. W Polsce nazywali się Wonsal, Wonskolaser albo Woron - nawet dzieci Benjamina nie wiedziały, jak dokładnie brzmiało oryginalne nazwisko. Według ich teorii "Warner" pojawił się po prostu w dokumencie urzędnika imigracyjnego, który nie zaprzątał sobie głowy rozumieniem obco brzmiących imion. Benjamin Wonsal wjechał więc na teren USA jako Ben Warner. Popłynął tam sam, skuszony obietnicą wielkich zarobków, i dopiero po roku lub dwóch sprowadził żonę i dzieci.

Warto dodać, że pod koniec XIX wieku, a nawet na początku XX wieku, do Stanów Zjednoczonych wyjechało wielu mieszkańców Mazowsza, a także innych regionów naszego kraju, rozgrabionego przez zaborców. Udali się tam w poszukiwaniu lepszej przyszłości - za chlebem, którego w domu niejednokrotnie brakowało. Rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana. Nie wszyscy poprawili swój byt. Niektórzy ciężko pracowali, mieszkając w bardzo trudnych warunkach. Byli jednak tacy, którym udało się wybić i zbić fortunę. Do tych ostatnich zaliczali się niewątpliwie bracia Warner.

W autobiografii pod tytułem "Moje pierwsze sto lat w Hollywood" (1964) Jack Warner tak opisuje okoliczności wyjazdu ojca: "W pobliskiej knajpie w Krasnosielcu ojciec wpadł na kumpla, również szewca. Nazywał się Waleski. Wszyscy uważali go za miejscowego głupka. Waleski zwierzył mu się, że ma dosyć Kozaków, głodu i pustych kieszeni i chce załatwić sobie pracę na frachtowcu płynącym do Ameryki. Ojciec pomyślał, że może ten Waleski nie jest wcale aż taki głupi. Następnego dnia zniknął i ojciec o nim zapomniał. Po kilku miesiącach przyszedł list od Waleskiego. Był analfabetą, ktoś musiał mu go napisać. List kończył się zdaniem: Musisz przyjechać do Baltimore, tutaj wszyscy noszą buty. Ameryka to bogaty kraj, z ulicami płynącymi złotem. Jeśli ten głupek mógł znaleźć złoto, to co dopiero ja – pomyślał ojciec.

Ben Warner miał dwadzieścia sześć lat, kiedy postanowił opuścić Krasnosielc. Powiedział rodzinie: „Jeśli Waleski mówi prawdę o złocie, przyślę po Was. Okazało się, że Waleski kłamał. Rzeczywistość nie wyglądała tak różowo. Może to i dobrze, bo gdyby powiedział prawdę, nie byłoby dzisiaj wytwórni Warner Brothers i musielibyście zadowolić się gorszymi filmami" – czytamy w książce "Pollywood" Andrzeja Krakowskiego.

 

Aplikacja ciechanowinaczej.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Ciechanowinaczej.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do