
Kryminalni zatrzymali 35-latka, podejrzanego o spowodowanie śmiertelnego wypadku na drodze. Mężczyzna nie udzielił pomocy poszkodowanym i uciekł z miejsca zdarzenia. Okazało się, że kilkanaście minut później brał udział w innym zdarzeniu drogowym. Już następnego dnia zaczął naprawiać swoje auto. W przeszłości kilkukrotnie był karany za łamanie przepisów drogowych.
Przypomnijmy: do wypadku doszło w ostatnią niedzielę (15 września) w Sieklukach na drodze krajowej 10. Jak już wiecie z naszego portalu, osobowy nissan wpadł tam do rowu i dachował. W wyniku zdarzenia 49-letnia pasażerka zmarła na miejscu. Ranny został 52-letni kierowca nissana, który z obrażeniami ciała trafił do szpitala.
Policjanci ustalili, że w zdarzeniu brał udział jeszcze jeden samochód, który uderzył w tył nissana, powodując jego zepchnięcie z drogi. Kierowca uciekł jednak z miejsca zdarzenia. Mundurowi zabezpieczyli na miejscu wypadku elementy karoserii, zderzaka oraz nadkola auta, co pozwoliło im ustalić markę i model pojazdu.
- Funkcjonariusze apelowali za pośrednictwem mediów do świadków zdarzenia o kontakt z płońską komendą. Sprawdzali każdą uzyskaną informację. Ustalili, że na trasie nr 10 przez innych kierujących widziany był pojazd - seat koloru srebrnego, którego kierowca jechał w sposób niebezpieczny. Mundurowi przeanalizowali wszystkie zgromadzone informacje i zabezpieczone nagrania z monitoringu - informuje oficer prasowy płońskiej policji.
Działania policjantów doprowadziły ich do 35-latka, którego zatrzymali w środę (18 września) na terenie gminy Załuski. Mężczyzna usłyszał już zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczki z miejsca zdarzenia. W rozmowie z mundurowymi tłumaczył, że odjechał z miejsca wypadku, gdyż nie widział, czy skończył mu się już sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Sprawca nie tylko nie posiada prawa jazdy, ale też w przeszłości kilkakrotnie miał okresowe zakazy prowadzenia pojazdów mechanicznych, zasądzane za przestępstwa lub wykroczenia w ruchu drogowym.
Ustalono też, że zaledwie kilkanaście minut po wypadku w Sieklukach, 35-latek brał udział w kolejnym zdarzeniu drogowym, tym razem w Sokolnikach. Tam zderzył się czołowo z oplem, gdy próbował skręcić w boczną drogę. Na miejscu spisane zostało oświadczenie pomiędzy uczestnikami, a seat został odholowany na lawecie na posesję znajomej 35-latka. Tam w garażu mężczyzna już następnego dnia zaczął naprawiać samochód.
35-latkowi grozi teraz nawet 16 lat więzienia. Decyzją sądu, na wniosek prokuratury i policji, został tymczasowo aresztowany na 3 miesiące.
O wypadku w Sieklukach informujemy tutaj:
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ale odpad społeczny, a teraz będzie miał dach nad głową i jedzenie, oddać go związanego rodzinie której zabrał życie i niech zrobią z nim porządek.
Powinno się go zutylizować!
Ale to państwo nieudolne! Kilkakrotne zakazy prowadzenia pojazdów? To musiał ktoś zginąć,żeby takiego śmiecia zamknąć? Czy ktoś nie zbadał tego ułoma? Od czego wy tam w tych urzędach jesteście? Od uprzykrzania życia przeciętnym,grzecznym obywatelom,płacącym podatki tak jak np. budując deptak za ponad 7 mln i niszcząc życie ludziom,którzy grzecznie pracowali latami na te skromne sklepy? Przy okazji wyśmiewając ich protesty na zebraniach i w tygodniku? A takim śmieciom zasadzcie kilukrotne zakazy i wam do łba nie przyjdzie,że coś z tym ułomem jest nie tak i może kiedyś w końcu kogoś zabić?