
Na 3 miesiące trafił do tymczasowego aresztu mieszkaniec Warszawy, podejrzany o próbę porwania dziecka w Ciechanowie. Sąd przychylił się tym samym do wniosku policji i prokuratury, które wystąpiły o zastosowanie wobec 38-latka tego typu środka zapobiegawczego.
Nadal niewiele wiadomo o motywach działania mężczyzny. Zatrzymany konsekwentnie odmawia składania jakichkolwiek wyjaśnień. W żaden sposób nie ustosunkował się nawet do postawionego mu zarzutu. Śledczy ustalili, że 38-latek nie jest spokrewniony z 11-latkiem, którego próbował porwać, nie jest też znany bliskim dziecka. Wiadomo również, że w żaden sposób nie jest związany z Ciechanowem. Z ustaleń naszego portalu wynika, że prokuratura rejonowa w Ciechanowie będzie weryfikowała, czy w chwili popełnienia przestępstwa mężczyzna był poczytalny.
Przypomnijmy: podejrzany zaatakował chłopca w poniedziałek rano (23 września) na ul. Płockiej. Najpierw przewrócił jadącego na rowerze 11-latka, po czym próbował zaciągnąć go do samochodu. Napastnika spłoszyli świadkowie. Po zajściu mężczyzna wsiadł do swojego auta i uciekł. Jeden ze świadków zapamiętał numery rejestracyjne oraz markę i kolor pojazdu. Okazało się to kluczowe dla ustalenia miejsca pobytu sprawcy. Jeszcze tego samego dnia ciechanowska policja zatrzymała go w miejscu zamieszkania na terenie Warszawy.
38-latkowi, za próbę pozbawienia wolności, grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Dodajmy, że mieszkaniec Warszawy był w przeszłości notowany za kradzieże i kradzieże z włamaniem.
Chłopiec nie odniósł żadnych obrażeń. Po zdarzeniu został przekazany pod opiekę matki.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Moim zdaniem ten facet kogoś kryje, wziął winę na siebie, dostal za to hajs i dlatego nic nie mówi. Gdyby był prawdziwym sprawcą i wiedział, że grozi mu spory wyrok za usiłowanie porwania małoletniego dziecka, to by zaczął gadać, a to jest podstawiony słup, który wziął kasę i winę na siebie. Takie mam wrażenie.
Albo milczy, żeby nie wyszły inne kwiatki, np. handel organami czy pedofilia.
Dlaczego nie jest podany wizerunek tego mężczyzna tylko aż coś poważnego ma się wydarzyć i będzie płacz i za późno, dobrze że byli świadkowie i obronili ,a co będzie jak będzie same dziecko.?
Co to za porywacz że w takim miejscu chciał to zrobić. Przycisnąć gada żeby prawdy się dowiedzieć.
Pociąć i sypac solą. Publicznie, na rynku. Niech każdy szcza na to scierwo
Dziecko pokazało mu język, a on później chciał go nastraszyć. Oto cała historia.
Włamania chyba mu się nie opłacały skoro przerzucił się na porywanie dzieci.