
Ukazała się polska wersja książki opisującej przebieg buntu w hitlerowskim obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Był on możliwy dzięki współpracy należącej do ruchu oporu organizacji – Grupy Bojowej Oświęcim – i żydowskiej sekcji tego ruchu. Pierwsi więźniowie należący do sekcji żydowskiej zostali wysłani do Auschwitz z dwóch miast – z Ciechanowa i Mławy – w 1942 roku. To oni stworzyli rdzeń organizacji, planującej działania samoobronne i odwetowe.
Wydarzenie znane w historii Auschwitz jako powstanie Sonderkommando miało miejsce 7 października 1944 roku. O tym, co się wówczas stało napisał portal Onet, nawiązując do opublikowanego właśnie polskiego wydania książki Gideona Greifa "Płakaliśmy bez łez". Opisuje ona przebieg tego powstania.
Autor książki przekonuje, że bunt Sonderkommando był czymś wyjątkowym, ponieważ stanowił jedyny w historii Auschwitz przypadek zbrojnego oporu. Heroizm i męstwo Żydów biorących udział w powstaniu były tym większe, że działali oni w całkowitym osamotnieniu. Choć współpracowali z różnymi zakonspirowanymi grupami obozowego ruchu oporu, z którymi wspólnie planowali ogólne powstanie, w końcu musieli polegać wyłącznie na sobie. W dniu, w którym wybuchło powstanie, nie otrzymali żadnej pomocy.
- Nikt, kto tam nie był, nigdy tego nie zrozumie - mówi wielu ocalałych z Zagłady. To stwierdzenie jest szczególnie trafne w odniesieniu do więźniów z Sonderkommando. Ich przeżycia nie mają odpowiedników ani precedensów w historii, nie można ich z niczym porównać, nie można ich pojąć. Nikt poza nimi nie wie, co czuje człowiek, który znalazł się na samym dnie piekła obozu zagłady. Sonderkommando było specjalną grupą żydowskich więźniów, którzy usuwali ciała z komór gazowych i palili zwłoki w krematoriach. Zgodnie z zaleceniem Adolfa Eichmanna, architekta masowej eksterminacji, członkowie Sonderkommando byli co pewien czas zabijani i zastępowani nową grupą więźniów. Przeżyło niewielu. Jeszcze mniej zdecydowało się mówić. Ich wstrząsające relacje zmuszają czytelnika do zmierzenia się z najtrudniejszymi pytaniami, jakie może sobie zadać człowiek - tak wydawca zachęca do przeczytania tej wyjątkowej książki.
Z publikacji Onetu dowiadujemy się, że Israel Gutman i Jehuda Laufer – dwóch więźniów przydzielonych do zakładów Union-Werke – skontaktowali się z młodymi, żydowskimi więźniarkami, które pracowały w odpowiednim dziale fabryki. Do współpracy z ruchem oporu namówiła je młoda Żydówka z Ciechanowa, Róża Robota, pracująca w Bekleidungskammer w obozie kobiecym.
Róża Robota została poinformowana o przygotowaniach do powstania przez Noaha Zabłudowicza, ciechanowskiego przyjaciela z lat młodzieńczych. Zorganizowała grupę żydowskich kobiet, które pracowały w hali materiałów wybuchowych. Więźniarki – biorąc własne życie w swoje ręce – zgodziły się przemycać proch strzelniczy przy okazji powrotów z pracy do obozu w Birkenau. Były w stanie wynosić jedynie maleńkie ilości. Po przyniesieniu prochu do obozu przekazywały go Róży Robocie, a ta wręczała go więźniom z Sonderkommando, z którymi miała kontakt. Proch ukrywano w wózkach transportowych, a potem wpychano w puste przestrzenie wewnątrz ścian budynków krematoryjnych.
Proch, który docierał do głównego obozu w Auschwitz, przejmowali członkowie ruchu oporu. Więźniarki, które wynosiły go z fabryki – Estera (Estusia) Wajcblum, Ala Gärtner i Regina Safirsztajn – zapłaciły ostatecznie za to życiem. Wyniesiony przez nie proch pozwolił jednak na podłożenie ładunków wybuchowych pod krematorium i częściowe jego zniszczenie.
- Kiedy padł ustalony wcześniej sygnał, więźniowie z Sonderkommando zaatakowali esesmanów na dziedzińcu krematorium III, korzystając z wszelkich narzędzi walki, jakie udało im się zdobyć (kamieni, metalowych rur, siekier lub młotków), i detonując kilka przygotowanych wcześniej granatów ręcznych" — czytamy w książce, która została wydana przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka.
Wielu z uciekinierów starało się uciec do pobliskiego lasu, inni biegli w stronę krematorium IV oddalonego o kilkadziesiąt metrów. W trakcie walki, która całkowicie zaskoczyła Niemców, więźniowie zabili trzech esesmanów i ranili wielu innych.
Akcja nie powiodła się. Więźniowie wiedzieli, że tak może się stać. Podjęli ją, bo wiedzieli, że i tak mogą zginąć. W trakcie powstania esesmani zabili 451 członków Sonderkommando. Żywych zostało zaledwie 212. Wśród zabitych znaleźli się niemal wszyscy przywódcy powstania.
Niedługo potem SS zaczęło badać przebieg całego zdarzenia. Odkrycie materiałów wybuchowych doprowadziło do kobiet pracujących w zakładach Union-Werke. Młode Żydówki zostały oskarżone o zaopatrywanie rebeliantów.
Równocześnie esesmani rozpoczęli szybkie i brutalne śledztwo, mające ustalić tożsamość obozowych więźniów, którzy współpracowali z Sonderkommando. Podejrzenia skoncentrowały się na czterech kobietach – Róży Robocie i jej trzech towarzyszkach: Reginie Safirsztajn, Ali Gärtner i Esterze Wajcblum. Wszystkie uwięziono i przesłuchiwano, poddając okrutnym torturom. Członkowie żydowskiego oddziału ruchu oporu obawiali się, że kobiety pod wpływem tortur ujawnią ich nazwiska, ale tak się nie stało. Róża Robota i jej koleżanki nie wydały swoich współwięźniów. Zostały rozstrzelane w styczniu 1945 roku, na kilkanaście dni przed wyzwoleniem obozu.
Warto wspomnieć, że Róża Robocie urodziła się w Ciechanowie w 1921 roku, w rodzinie zasymilowanych Żydów. Po wybuchu II wojny światowej zaangażowała się w działalność konspiracyjną. Aresztowana w 1942 roku, znalazła się w transporcie Żydów skierowanych do obozu koncentracyjnego w Auschwitz-Birkenau. Podczas selekcji skierowano ją do sortowni odzieży po zamordowanych więźniach w krematorium III. Tam została odnaleziona przez działających w ruchu oporu więźniów pochodzących z jej rodzinnego miasta.
Imieniem Róży Roboty w Ciechanowie jest nazwana maleńka uliczka, sąsiadująca z ul. Płońską. Może to dobry moment, żeby poświęcić jej przynajmniej jakiś obelisk z pamiątkową tablicą?
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Bardzo ciekawy artykuł, zwłaszcza w okresie zbliżającej się rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim; wiem, gdzie jest ulica Róży Roboty i nawet rozmawialiśmy w rodzinie kim jest/była jej patronka; teraz już wiem kim była bohaterska dziewczyna-ciechanowianka żydowskiego pochodzenia; warto wspominać i przybliżać postaci takich szlachetnych ludzi, którym przyszło żyć w tych straszliwych czasach; oby nigdy się nie powtórzyły.....
Ciekawe bo uliczka jest Niemiecka. Powstała w czasie okupacji. Zamieszkiwali tam hitlerjugend w tzw. Barakach.
Też tak uważam, powinna mieć Ona pomnik w naszym mieście, bo była człowiekiem wielkiego czyny, bohaterką i przykładem do naśladowania. Ona 13 grudnia na pewno nie spałaby do południa.